Akademia Płodności

Akademia Płodności


#096 Zazdrość, a może jednak nie?

February 25, 2025

 


Wśród wielu uczuć, które dotykają w czasie starań dość często pojawia się zazdrość. W emocjonalnym gradobiciu czujecie, że szarpiąc się bezwładnie toczycie walkę ze sobą, ale i z otaczającym Was światem. Tracąc poczucie bezpieczeństwa toniecie w zazdrości, gdy gdzieś obok, ktoś zgarnia kupon, który mieliście nadzieję, że był przeznaczony Wam.


 Czy potrafimy zaakceptować swoje JA, gdy dopada nas zazdrość? Dlaczego tak bardzo boli nas szczęście innych? Jak zaopiekować się swoją zazdrością? I jak docenić to, że jesteśmy prawdziwi?


Zapraszamy do wysłuchania podcastu.


Plan odcinka



  • Zazdrość – siła uczucia
  • Nic o Was bez Was – pytamy o Wasze emocje
  • W kręgu uczuć zazdrość kołem się toczy
  • Równanie i definiowanie zazdrości gdy boli
  • Równouprawnienie w uczuciach, by mieć prawo do zazdrość


Transkrypcja podcastu AKADEMIA PŁODNOŚCI



Zosia: Dobra. Zobaczymy, czy tu nie ma żadnych przesterów…


Ania: Ja muszę się podnieść.


Z: Wiesz, że mój głos jeszcze nie doszedł do końca…


A: A nie pomyślałam nawet o tym…


Z: Będzie słychać. Ty już jesteś przyzwyczajona do tego, że ja w ogóle mówię.


A: Jeju… faktycznie. Ja w ogóle nie pomyślałam o tym, że Ty tak gadasz.


Z: Bo już jak odzyskałam >głos< to już trzeba chociaż trochę pogadać.



Cześć, tu Ania i Zosia. Wspólnie tworzymy Akademię Płodności – miejsce w którym towarzyszymy Wam podczas starań.


ZAZDROŚĆ – siła uczucia


A: Dzień dobry w kolejnym podcaście.


Z: Dzień dobry. Będziemy poruszać dzisiaj temat ZAZDROŚCI i tego CZY POZWALAMY SOBIE JĄ CZUĆ, czy jednak nie, bo nas ONA zawstydza, albo same się nie poznajemy w tym obliczu-tak nowym. Mamy takie wrażenie, takie poczucie, że w pewien sposób już ten temat poruszałyśmy kiedyś, ale otrzymałyśmy tyle odpowiedzi na niego i tak bardzo on Was poruszył, że stwierdziłyśmy, że jeszcze spróbujemy go chapsnąć z drugiej strony. Skoro takich treści potrzebujecie, a one są dla Was wspierające, to mamy nadzieje, że po odsłuchaniu tego odcinka też poczujecie się zrozumiane, i wysłuchane, i same siebie lepiej może zrozumiecie dzięki temu.


A: Tak, bo uczucie zazdrości, to jest jedno z wielu uczuć, które towarzyszą >staraniom<. Natomiast ono jest bardzo intensywne podczas starań. Ono jest tak intensywne, że wręcz czujecie zazdrość, która fizycznie ściska Was w żołądku, zaciska się krtań, serce bije mocniej, pocą się ręce, czujecie jak dosłownie nie możecie ustać. To uczucie zazdrości jest tak silne, że czujecie je fizycznie w swoim ciele. 


Z: Wyobrażam sobie, że to nie tylko nas dotyczyły te uczucia, kiedy dowiadując się o ciąży, przyklejałaś uśmiech nr 5 i wycedzałaś przez zęby “gratuluję” z tym właśnie uśmiechem – piąteczką, a tak naprawdę w środku czułaś, że Cię rozrywa i chciałaś uciec jak najszybciej, gdzieś się skryć w swoją norkę. 


A: Poza tym jeśli zobaczyłaś kiedyś zdjęcie USG i poczułaś, jak ściska Cię w żołądku, to ten podcast będzie dla Ciebie. Jeżeli zdarzyło Ci się uśmiechnąć i powiedzieć “gratulacje”, a w środku miałaś ochotę uciec i płakać, to też ten podcast będzie dla Ciebie.



Nic o Was bez Was – pytamy o Wasze emocje 



Z: Wpadłyśmy na taki pomysł, żeby to był taki bardziej Wasz ten podcast, nie tylko naszymi dwoma głosami – wpadłyśmy na taki pomysł, że przed nagrywkmi zapytamy Was na IG: 


Co czujecie, kiedy to ktoś inny ogłasza ciąże, a Wy wciąż czekacie? 


Jakie są Wasze odczucia?


Teraz, żebyście to Wy też współtworzyły z nami ten odcinek, postaramy się odczytać kilka z nich, bo jest ich naprawdę bardzo dużo i bardzo pokrywają się ze sobą, co też pokazuje, jak bardzo te nasze niepłodne głowy w staraniach są podobne do siebie i jak bardzo z podobnymi kamieniami w naszych plecakach życiowych się mierzymy, niosąc je przez żyćko. Odczytamy część z nich anonimowo… 



    “Chce mi się płakać i czuję zazdrość”


A: Smutek i żal, że mi się nie udaje, chociaż tak bardzo tego pragnę i robię wszystko, co mogę”.


Z: Niesprawiedliwość, zazdrość, złość, żal, smutek i poczucie, że nigdy nie będzie dane być mi mamą”.


A: “Emocje, których nie chcę czuć”.


Z: “Zastanawiam się, co dalej… co dalej robię albo robimy nie tak”.


A: “Poczucie niesprawiedliwości, choć wiem, że nie powinnam”.


Z: “Kolejne rozczarowanie i zadawanie sobie pytań – czemu nie ja. Czuję smutek, swoją porażkę i niechęć do osoby ogłaszającej ciążę”.


A: “Smutno, pomimo, że cieszę się, że komuś się udało. To w głębi jest ten smutek”.


Z: “Wstydliwe uczucie – poczucia niesprawiedliwości i zazdrości. Wracają przykre wspomnienia”.


A: “Czyli znów ktoś wygrał życie, a ja nadal nie. Czuję się znów przegrana”.



Z: Wasze odpowiedzi, ich mnogość i często taka braterskość w tym wydźwięku, pokazują, że jest to temat, (chociaż często nie chcemy się do tego przyznać), który dotyczy wielu z nas. Pamiętamy same – Ania zaraz opowie Wam swoje wspomnienia z czasów starań – ale pamiętamy obie, jak trudne to było. Z jednej strony czujesz tę zazdrość, ale z drugiej wiesz, że nie jesteś takim Zosinkiem, bo przecież nie życzysz nikomu źle, i w sumie nigdy taka nie byłam, więc dlaczego teraz ta niepłodność generuje we mnie takie uczucia, gdzie sama siebie nie rozumiem, i sama siebie nie poznaję. To było takie słabe. Trochę żałuję tego, że ja sobie nie pozwalałam na te uczucia i dzisiaj mamy dla Was trochę innych rad, ale ja próbowała to w sobie zanegować, i nie lubiłam tej części Zosinka w sobie.


A: Bo zazdrość być może wiele też tutaj słuchaczek łączy z tym właśnie poczuciem, że życzysz komuś źle, a to nie jest to uczucie. Można czuć zazdrość i nie życzyć nikomu źle. My to mam wrażenie, że w rozmowach z Wami, ta zazdrość właśnie jest powiązana z tym, że to jest równe z życzeniem “źle”, a tak nie jest. To tylko oznaka tego, że… no właśnie o tym będziemy rozmawiać: co oznacza ta zazdrość. Na pewno nie jest uczuciem, że komuś życzymy, żeby tego >co posiada lub osiągnął< nie miał.


Z: Tak to na pewno, tylko jestem wstanie to zrozumieć teraz – z perspektywy siebie, już po tych staraniach, bo to był takie >uczucie<, że jestem wkurzona, że ona jest w ciąży, bo wkurza mnie to, że ona jest, tylko, że ja nie jestem. Zaraz odbijam to lusterkiem do siebie. Nie życzę jej źle, bo ona jest w ciąży, tylko kurde to znowu nie ja w tej kolejce. 



W kręgu uczuć zazdrość kołem się toczy.



A: Przytoczymy teraz kilka historii z naszego życia, jak my reagowałyśmy,  bo ta zazdrość również towarzyszyła i nam. Jak reagowałyśmy na to, kiedy dowiadywałyśmy się o ciążach z różnych gron znajomych. 


Rozróżnimy to sobie nieco.


Ja podczas starań byłam na takiej grupie forumowej wsparcia gdzie starałyśmy się razem, dzieliłyśmy smutki, śmiałyśmy się, dzieliłyśmy się też tym co robiłyśmy z wolnym czasem. Ta mini społeczność, to było kilka dziewczyn – to nie było takie forum, jak są teraz grupy na FB, gdzie osób jest więcej. To był taki wątek dziewczyn, których nie było dużo i byłam bardzo zżyta z tymi dziewczynami, więc jak któraś z nich zachodziła w ciąża, to ja po prostu… (tak właśnie z Zosią wcześniej rozmawiałyśmy), ta zazdrość mi towarzyszyła, ale w takim malutkim procenciku. Jej było naprawdę niewiele i raczej to była taka: okej ja wiem ile Ty wystarałaś się, ile Ty przeszłaś. Wiedziałam, że w przypadku jednej z dziewczyn – poroniłaś cążę, masz niedrożne jajowody, znałam całą Twoją historię i super… Później nasza relacja była taka, żę dziewczyny wysyłały sobie >zdjęcia< testów ciążowych na tym naszym forum, dzieliły się pierwszymi >zdjęciami< USG. Nie było czegoś takiego, że je odcinałyśmy i koniec, nie masz tu wstępu. Tylko żyłyśmy w tym takim kółku, że była część osób, która się starała, i to było na maksa wspierające z ich strony. No i właśnie tam potrafiłam się odnaleźć. Tam nie czułam takiej zazdrości, jaka towarzyszyła mi kiedy ktoś z moich bliskich osób, gdzie żyliśmy sobie poza światem internetowym – na żywo, gdzie każdy miał swoje określone role społeczne spełniać, typu: córka, żona, teściowa – różne były te powiązania i wtedy, jak dowiadywałam się o ciąży z określonego kółka ludzi, to zwalała mnie ta informacja z nóg. Zwalała mnie tak z nóg, że ja musiałam ją przepłakać, nie potrafiłam sobie poradzić z tymi emocjami, wręcz na początku karciłam siebie za nie, bo właśnie zazdrość równa się.. dla mnie było to jednoznaczne, że ja życzę źle tej osobie, która zaszła w ciąże, a to nie było z tym >związane<. Ja walczyłam jeszcze z tym, bo >myślałam< czym ja się staję w ogóle, jestem jakimś potworem, że ja czuję tę zazdrość? Zamiast pomyśleć sobie i totalnie nazwać inaczej te emocje, że to wcale nie było na równi. Po prostu ta zazdrość była i >trzeba było< jakoś zaopiekować się tym uczuciem, i spojrzeć totalnie innymi oczami niż wtedy patrzyłam na to moje cierpienie.


Z: Ja mam inne wspomnienie, inne przemyślenia, ale to też chyba wynika z tego, że ja w ogóle w innym miejscu zaczynałam te moje starania, bo zdecydowałam się o nich opowiedzieć publicznie więc trochę ta moja droga była publicznie możliwa do obserwacji – byłam taka na świeczniku. Mam też takie przemyślenie, że w tym kółku wzajemnej adoracji o którym mówisz, czyli taka grupa wsparcia gdzie możesz być anonimowa, możesz być jakimś nickiem, gdzie jesteś realną osobą i możesz pisać totalnie szczerze, ale chcesz pozostać anonimowa, bo poruszasz bardzo delikatne tematy, które nie dotyczą tylko Ciebie, ale też Twojego męża, więc możesz się czuć bardzo zżyta z osobami, których tak naprawdę nie znasz, nie wiesz kim oni są, to nie jest Twoja psiapsi z bloku do której wpadasz na kawę, i ona fizycznie, namacalnie jest, a ci ludzie naprawdę istnieją. Więc wyobrażam sobie taką sytuacją, że jesteśmy w tym kółku tych lasek, które bardzo się rozumieją więc te “ogłoszenia ciąży” nie bolą tak bardzo, bo teoretycznie jedziemy na tym samym wózku, ale sukcesywnie co jakiś czas, ktoś z tego kółeczka odpada i jest nas coraz mniej. Rozumiesz? I w końcu jest taka sytuacja, że zostają dwie i z tych dwóch prawdopodobnie zostanie ostatnia. 



W ogóle cała ta rozkmina nasza – miałyśmy też takie przemyślenia z Anią – kręci się wokół, że żadna z nas nie ma gwarancji tego, że kiedykolwiek się uda. I chyba o to w tym wszystkim chodzi. Ja jestem pełna przekonana, co do tego, że gdyby każda z nas wiedziała, że się to uda, tylko po prostu prędzej czy później, ale finalnie będzie nas to więcej kosztowało, ale zostaniemy tymi rodzicami, tak w taki sposób, jak sobie to wyobrażamy, to łatwiej by to było znieść. Dzieliłby tylko czas do osiągnięcia tego celu, a tutaj nikt z nas nie ma takiej gwarancji i nikt nigdy nie może założyć, że każdemu z nas się uda. Więc to jest chyba takie trudne przy zazdrości i dodatkowo ją wzmaga, że…


A: Niepewność boli.


Z: Tak, bardzo. I jest taka, napędza czarne myśli. Ja np. bardzo sobie wyobrażałam, że to ja właśnie będę tą ostatnią z kółeczka, i jeszcze będą to widzieć ci nasi obserwatorzy wszyscy. Miałyśmy też taki podcast i takie pytanie: jak Wam się pracowało, gdy jedna z Was miała dzieci a druga nie – też o to nas pytałyście i tą, która dzieci >wtedy< nie miała byłam ja. Trochę tym pytaniem postaram się nawiązać do anegdoty z mojego życia, bo w moim otoczeniu jeśli chodzi o ciąże, ja miała tak, że jeśli czułam się zaproszona do tego świata, czyli jeśli ktoś wiedząc to (w pewnym momencie to już było tak bardzo wiadome, od kiedy zaczęłam tworzyć Akademię i mówić o tym, i w necie, i w realu, i wszędzie, że my się staramy, i bardzo chcemy, ale się nie udaje), ktoś miał na tyle w sobie siły, odwagi, i poświęcił mi cząstkę swojego serca, która wiem, że na pewno, wiele go kosztowało, bo taka rozmowa z kimś, kto wciąż oczekuje tego – uświadamia, że właściwie Tobie spełniło się to jego największe marzenie, jest bardzo trudne. Ale w momencie w którym miałam takie osoby, które zapraszały mnie same do tego świata i mnie o tym informowały, to potrafiłam się cieszyć tą ciążą, i cieszyć się z tych dzieciaczków, i akceptować. Natomiast jeśli ktoś wiedział, bo miałam też takie osoby w najbliższej rodzinie (niestety), że my się staramy i byliśmy takim ostatnim bastionem nie poinformowanym, i oni liczyli na to, że po prostu ktoś ich wyręczy z tego, i dowiemy się jakoś, to zawsze było dla mnie bolesne. Wtedy było mi bardzo trudno się z tym pogodzić, wtedy to uczucie zazdrości, że nawet nie możemy liczyć na szczerość z Waszej strony, na takiej zasadzie, że nie traktujecie nas jako partnerów do tej relacji. To takie są moje wspomnienia z tego czasu. 


Takie mam też wrażenie, że dodatkowo te myśli złe i to takie Twoje poczucie wyobcowania, i właśnie poczucia tej złości, niesprawiedliwości i tego, że to znowu nie ty, na pewno jest napędzane tym, że poziom frustracji, poziom tego lęku, łez i tego takiego całego negatywizmu, który nas otacza w trakcie starań jest po prostu przeogromny i myślę, że to wzmaga dodatkowo te uczucia i one są dlatego tak też trudne do zaakceptowania, że to nie jest tak, że sobie żyjemy, jest fajnie i właściwie mamy the best time >najlepszy czas< w swoim życiu, tylko właściwie otacza nas zewsząd to pragnienie i ono po prostu wyłazi, nawet jak próbujemy się przed nim schować, to, i tak ono nas próbuje przechytrzyć, i wyjść z każdego zakamarka, więc to jest takie dodatkowo trudniejsze przy poczuciu tej zazdrości. Jestem pewna, że gdyby tego, takiego świata pozytywnego dookoła nas było więcej, to dałoby się bardziej od tego zdystansować, i złapać jakiś taki oddech, zastanowić się, zrozumieć, że teraz zazdroszczę ale nie jest to równoznaczne z tym, że źle życzę, a mi tego brakowało – takiego dystansu właśnie.



Równanie i definiowanie zazdrości gdy boli



A: Mi brakowało, żeby ktoś nazwał to, bo to jest trochę tak, że ja pokazuję mój ból i cierpienie, że ja wciąż czekam i zazdrość równa się – że ja cierpię, ja czuję uczucie straty, tęsknoty, ja to czuję. To jest we mnie.


Z: Tak, dlatego super gdyby ten podcast miał taki wydźwięk, żeby Wy właśnie tutaj poczujecie to, czego nam brakowało i zrozumiecie to, że czasem czujecie ukłucie zazdrości albo nawet po prostu przeogromną strzałę zazdrości albo takie zalewające uczucie zazdrości, to nie czyni Cię złą osobą. To czyni Cię osobą (nazwijmy rzeczy po imieniu), która obecnie przechodzi coś trudnego, a to też jest normalne i jest w porządku, i masz prawo się tak czuć – nie powinnaś czuć z tego powodu jakiejś takiej odrazy do siebie, albo wręcz (tak, jak Ania mówi) – kim ja jestem w ogóle, czy ja jestem potworem. Nie, po prostu masz bardzo trudny moment teraz w swoim życiu – komuś obok spełnia się marzenie, o którym Ty również śnisz na jawie i nie tylko.


A: Jedną z takich rzeczy, która może Wam pomóc w tym trudnym czasie i  momencie, w którym poczujecie zazdrość, jest to, że sobie na nią po prostu pozwolicie. Nie będziecie tego oceniać i nie poddawajcie tego ocenom. Dajcie jej być i traktujcie jak coś, co może być obecne w życiu Waszym, jako osób starających się o dziecko. Ta zazdrość będzie się przewijać, może się przewijać czasami mniej bądź bardziej, czasami będą to sytuacje, kiedy będzie Ci dobrze, bo właśnie Wasza relacja i to jakie macie zasoby pozwolą cieszyć się ciążami, tak jak Zosi. Ludzie którzy zapraszali ją do tego świata, to sprawiało i pozwoliło jej się cieszyć, u innych będzie wręcz przeciwnie. Każdy z nas jest inny, ale to co chcemy żeby w Was zostało, to to: pozwólmy jej >zazdrości< być, nie gańmy się za to, że ona jest. Tak, jak wiele dziewczyn tutaj w komentarzach na IG zostawiło nam tę informację, że czują zazdrość i czują w pewien sposób odrazę do tego uczucia – że jak to…?


Z: Chciałyśmy, żeby ten podcast miał też pewne rozwiązanie. Oprócz tego, że chciałyśmy Was ostrzec przed tym, czego my nie dostrzegałyśmy i dać Wam naszą perspektywę po latach, to wyciągnąć też z tego takie… Właśnie nie chcę powiedzieć, że rozwiązanie, bo to na pewno też nie będzie rozwiązanie dla każdego, plus to nie jest też tak, że Wy słuchacie sobie jakiegoś podcastu, dwie laski powiedzą Ci: słuchaj, mam proste cztery tipy dzisiaj na to, jak poradzić sobie z zazdrością i Wy tylko wprowadzicie te cztery tipy i po prostu łał, od jutra, że życie wygląda totalnie inaczej i przestajecie zazdrościć. Nie. Sory, ja bym bardzo chciała mieć takie moce, bo to byłoby pięknie i w ogóle bym była wtedy naprawdę człowiekiem “gitem,, gdybym mogła pomóc Wam tak bardzo, ale nie jestem w stanie. Chcę też żebyście nie oczekiwali od siebie przede wszystkim tego, że da się to tak odmienić diametralnie o 180 st., tylko po prostu bardziej siebie zrozumieć i szukać takich malutkich promyczków tej codzienności, które chociaż na moment odciągną Was od tego – takiego wpadania w to kłębowisko czarnych myśli, które będą się nakręcać. Wydaje mi się, że zrozumienie samej siebie i pozwalanie sobie na to, że to jest OK, to jest w ogóle klucz do sukcesu w tym temacie. Chciałabym się cofnąć w czasie, albo móc puścić sobie kiedyś taki podcast, albo pogadać sobie z kimś kto mi powie: to jest spoko, to jest totalnie normalnie, co czujesz i masz prawo tak czuć. Co więcej, to nie sprawia, że jesteś złym człowiekiem Ziomuś. Jesteś po prostu prawdziwym człowiekiem i tak naprawdę to nie te emocje, które czujesz Ciebie definiują, tylko sposób w jaki próbujesz je nazwać, próbujesz sobie z nimi poradzić, próbujesz jakoś do nich podejść, ugryźć, i zrozumieć. To bardziej jest istotne w tym wszystkim.


 Przypomina mi się też, coś co nie do końca jest z mojej bajki, natomiast może będzie z Waszej, bo ile ludzi, tyle sposobów. Kiedyś w naszym podcaście gościłyśmy Dżastę. Dżastę, która opowiadała o tym, że jej tipem, jej sposobem na to, jak wyrwać się z tych szponów niepłodności, żeby jej ta otchłań rozpaczy i tego właśnie przeżywania, żeby jej nie wchłonęła, po prostu dawała sobie (tylko nie pamiętam, jaki to był przedział czasowy – pamiętasz Aniusia?).


A: Nie, nie przypominam sobie…


Z: Czy to była godzina dziennie? Pół godziny dziennie – nie pamiętam. 


A: W określony czas.


Z: Chodziło o to, że ona po prostu w ramach czasowych zamykała ten moment w którym pozwalała sobie na to, żeby być smutną.


A: I to jest dziwne…


Z: To też jest nie z mojego świata, bo ja chciałam czuć ciągle TO.


A: Dokładnie…


Z: To mnie definiowało wtedy.


A: Mi by było trudno odciąć się od smutku, natomiast potem wiemy, że jesteśmy różni i po tym podcaście odezwały się do nas dziewczyny, które skorzystały z tego, i którym to pomogło. Więc może są tu też słuchaczki, bądź słuchacze, którym właśnie określone ramy i ta metoda Dżasty, pomogłaby im przeżyć ten smutek, i takie właśnie chwile na wypłakanie tego wszystkiego. A później – ok, otrzepanie się i mam teraz siłę na coś, co pozwoli mi teraz odciąć myśli.


Z: Może… Dokładnie… To też nie jest z mojego ogródka, bo w moim ogródku były sadzone tylko kwiatki rozpaczy, żalu i właściwie taplanie się z tym i w ogóle, jak sobie wyobrażam sobie ten czas – np. pierwszy dzień okresu, gdzie ktoś mi powiedział: dobra Zosin, dzisiaj możesz przez pół godziny płakać, to bym sobie powiedziała… ła, pół godziny to ja sobie mogę nie płakać, i tak możemy odmienić Twoje ramy czasowe, ale potem, tak sobie pomyślałam, że w tej radzie od Dżasty jest naprawdę dużo mądrości tylko nie wiem na jaki moment w Waszym życiu ta rada trafi, ale jeśli…


A: Może też na jaki dzień, bo to też jest wszystko tak bardzo zmienne. Wiesz, ja nawet teraz sobie myślę tak, jak wyglądały moje dni okresu, kiedy ja szłam, kiedy było ciepło i wyszłam na balkon, i miałam sobie rytuały opłakiwania na tym balkonie siedząc, a może gdybym zaproponowała mojemu mężowi: dobra, czas się ogarnąć, chodź gdzieś się przejdziemy, to już 30 minut >spaceru< sprawiłoby… 


Z: Tak, to prawda mimo, że np. w momencie mówienia tego do Twojego męża wcale nie czujesz, że masz na to ochotę…


A: Oczywiście, że tak. Ja bym w ogóle nie miała ochoty na ten spacer, ale wiedziałabym, że to jest coś, co da mi o wiele więcej, może spędzimy czas i polepszy mi się nastrój. Jakkolwiek. 


Z: Nie masz nic do stracenia… 


A: Tak, dokładnie. 


Z: Ale możesz wrócić z tego spaceru i powiedzieć… dobrze, że wyszliśmy.


A: Mogę siedzieć na tym balkonie i dalej płakać sobie, i myśleć, że ta wina na endometrium, a możemy się przejść po prostu na spacer, i zapytać się co u Ciebie.


Z: I też nic nie tracisz, że jak wrócisz i dalej będziesz czuła, że dalej chcesz wyć, bo to jest właśnie Twój vibe, i nie udało się, przynajmniej podjęłaś próbę, ale może najdzie taka refleksja, wchodzisz do domu, czujesz, że złapałaś trzy głębokie oddechy, i mimo, że to nie jest fantastyczny dzień z Twojego życia w tym momencie, i dalej czujesz przygnębienie, i smutek, to może chociaż te trzy procenciki jest lepiej i powiesz: kurcze, fajnie, że wyszliśmy, nie? 


Nawet jak sobie po prostu szliście razem, to zawsze to jest jakiś sposób, więc do tego Was bardzo zachęcamy, to trochę też jest taki klimat i vajbik PROJEKTU ŻYĆKO, takiego projektu, który stworzyłyśmy na kanwie tego, co zwaliłyśmy w planszy naszego życia, bo ten poziom niestety obydwie zaniedbałyśy, też nie mogąc złapać chyba takiego dystansu do tego, bo my z okresu starań niewiele pamiętamy. Prawda? Ja nie pamiętam wiele poza pracą, bo uwielbiałam się zamknąć w pracy tak, żeby wracać z niej i po prostu padać, i musieć wstać kolejnego dnia i znowu mieć załadowanych pacjentów od rana do nocy, bo to było wspaniałe, i może jeszcze zapisać się na jakieś kolejne studia, ale nie dlatego, że czujesz, że masz ochotę na kolejne studia, tylko po to, żeby to było zabicie czasu. Takie straszne, trudne szamotanie się gdzie zaniedbywałam bardzo dużo rzeczy w swoim życiu i po to właśnie wymyśliłyśmy PROJEKT ŻYĆKO o którym Wam przypominamy, czyli takie celebrowanie małych rzeczy, które ciągle czekają na kolejny zakręt, na jutro, bo przecież za chwilę się uda i właściwie to rzeczy o których marzę, albo chociaż trochę sprawiają mi radość – odkładam – a może spróbować złapać jakąś zajawkę, która gdzieś tam głęboko się tli tylko nie macie dla niej troski, ani takiego ciepła, żeby się nią zaopiekować. Może chcecie się nauczyć szydełkować, może chcecie pójść na kurs fotografii, może chciałyście nauczyć się robić paznokcie. To może być wszystko, np. kiedy ostatni raz byłaś na jakiejś takiej luźnej kawie z psiapsi… btw tą psiapsi możesz być sama, kiedy ostat raz zabrałaś się do kina, żeby spędzić sobie fajnie czas. To są takie rzeczy o których zapominamy, a przypominamy Wam o tym, bo też wiecie, wtedy często  w okresie starań wszystkie środki idą na leczenie niepłodności, więc np. takie marzenia, jak podróżowanie, odchodzą na dalszy plan… no wszystko odchodzi na dalszy plan, bo czekamy na spełnienie jednego marzenia. A my Was bardzo zachęcamy do tego, żeby poświęcić chwilę na refleksję, czy może jednak nie spróbować dwutorowo spełniać tych rzeczy, nie rezygnując z jednego i drugiego, tylko starając się to jakoś połączyć. Wtedy to życie nie ucieknie tak przez palce stracone… to nie jest stracone, poświęcone tylko tej walce i staraniom. To chcemy powiedzieć przez to, że można skupić się na małych rytuałach, które Wam przypomną o tym, że to Wasze życie to coś więcej niż tylko starania, a na pewno tak jest, tylko to czasem po prostu potrafimy zakopać, bo tak się zapędzimy w tym wszystkim.



Równouprawnienie wśród uczuć, by mieć prawo do zazdrości



Zbliżamy się powoli do końca, bo nasze wypisane podpunkty się wyczerpują i właściwie temat mamy wrażenie, że też powoli… chociaż to jest temat rzeka. Mamy nadzieję Was też zaprosić do tego dialogu. Jedną z takich rzeczy, którą jeszcze bym chciała żebyście przemyśleli, czy nie warto się nad tym pochylić… chodzi o to… news-ów >wiadomości< o tym, że ktoś jest w ciąży, nie możecie zrobić skip >przeskocz< i po prostu ich pominąć, bo one pewnie będą Was spotykały wszędzie, czy to w necie, czy to w życiu, one po prostu będą – natomiast nie musicie, jeśli czujecie, że Was to męczy, że to jest ponad Wasze siły, uczestniczyć w rozmowach o dzieciach, uczestniczyć w rozmowach o przebiegu ciąży. To jest naprawdę bardzo w porządku, żeby w delikatny sposób wtedy powiedzieć: sory, ale jest dla mnie bolesny temat. Postawić taką granicę, która sprawi, że ta poduszka taka ochronna wokół Was będzie szersza jeszcze bardziej, że tak bardzo Was to nie poobija. To, że zatroszczycie się o Siebie w ten sposób też jest bardzo w porządku. Zwłaszcza jeśli potem trudno się do takich sytuacji zdystansować, rozdrapujemy je w swojej głowie na tysiąc kawałków, właśnie wtedy pojawia się to uczucie zazdrości, które się napędza taką kulą śnieżną. To jest naprawdę bardzo dojrzałe i bardzo w porządku, żeby wyznaczać granice, które dla Was w tym momencie obecnie są akceptowalne. To też zostawiam do rozwagi.


A: Ja bym podsumowała ten podcast takim zdaniem, żebyście dały sobie prawo do wszystkich emocji, że one nie czynią Was złymi, tylko czynią Was prawdziwymi.


Z: Pamiętajcie o tym, że Wasza historia trwa, ona jeszcze się nie skończyła. To, że dzisiaj jesteście po tej stronie, nie znaczy, że zawsze tak będzie. My naprawdę bardzo mocno trzymamy kciuki, że od wszystkich z Was dostaniemy niebawem takie wiadomości, w których się podzielicie tym, że: hej kiedyś słuchałam tego podcastu i w sumie czułam się tak, a teraz już mogę Wam napisać, że jestem po drugiej stronie


Nie wiemy, co przyniesie przyszłość – no bo nie wiemy, ale jesteśmy pewne, że dzisiaj masz prawo czuć to, co czujesz i masz prawo dbać o siebie w tym całym procesie.



Będziemy też bardzo, bardzo wdzięczne jeśli zechcecie poświęcić swój czas i podzielić się swoją historią, o tym, czy kiedykolwiek poczułyście uczucie zazdrości i jak to było u Was? Jak się w tym czujecie? Po której jesteście bardziej stronie? Który team >drużyna< Aniusia, czy Zosia bardziej do Was przemawia? Bardzo chętnie to przeczytamy i pamiętajcie też, że jeśli wiecie, że ktoś jest po tej samej stronie co Wy, a czujecie ten odcinek choć trochę Wam pomógł się zrozumieć, to prześlijcie tej osobie, która może dzisiaj tego potrzebować.


A: Dziękujemy za wysłuchanie dzisiejszego podcastu. 


Do usłyszenia w kolejnym.



Artykuł #096 Zazdrość, a może jednak nie? pochodzi z serwisu Akademia Płodności.